Szczęsny Wroński
MOJE ŻYCIE Z PUSIĄ W TLE
(fragmenty dziennika eseistycznego)
24.05.03
Jeśli ciągnie mnie do nowatorstwa,
do eksperymentu, to powinienem to robić a nie oglądać, się na to czy jestem
przez kogoś zrozumiały czy nie. Ta myśl mnie nagle oświeciła. Jeśli spojrzę
na moje literackie aspiracje, to zawsze bardziej ciągnęło mnie do awangardy
niż do klasyki. A zresztą, jakie to ma za znaczenie? Pisarz nie powinien,
za wszelką cenę, starać się być zrozumiałym, lecz przede wszystkim dążyć
do wyrażenia siebie. Na ile będzie to zjadliwe, to rzecz z innej parafii.
Może będzie a może nie - ryzyko artystycznego zawodu. Jedyny sens, to
wybić się na indywidualność, odkryć swój własny świat. Jak czasem mierni
intelektualnie są krytycy, którzy usiłują wskazać poetom jak pisać. To
tym bardziej absurdalne, bo sami przecież nie wiedzą! A skąd mają wiedzieć,
kiedy w większości są jedynie teoretykami. Na myśl przychodzi mi wierszyk
Staffa, który rekonstruuję z pamięci:
Ten aktor grał Hamleta szpetnie,
jakby go wcale nie rozumiał.
Ja bym go zagrał znacznie lepiej,
gdybym grać umiał.
Wczoraj byłem na wieczorze autorskim Grażyny
Dobreńko. Nie widziałem jej od lat, od czasu spotkań w Kole Młodych przy
Krupniczej - niewiele się zmieniła. Czytała wiersze z radością, z przejęciem.
Wiersze przykuwające uwagę, związane z żywiołem wody, jak to w słowie
wstępnym określił B. Żurakowski. Towarzyszył jej kwartet smyczkowy Cracovii
Sinfonietty. Całość miała charakter koncertu. Publiczność w większości
artyści, słuchała jak zaczarowana.
Jeden zapamiętałem:
Grażyna Dobreńko
PRZYPISY DO PASCALA
jest taka trzcina
wichrem smagana
nad zimną kipielą
w słonecznych chwilach
trzcina się ożywia
marzyć zaczyna
ku nieśmiertelności
podążać się ośmiela
Ludzie siedzieli zanurzeni w tym rytmie,
w jej subtelnych, poruszających rytmach i nikt nie spieszył się do wyjścia.
Tak powinna wyglądać prezentacja poezji.
Stary schemat czytania i poddawania krytycznej analizie jest już nie do
wytrzymania. Wieczór autorski winien stworzyć klimat sztuki, święta, a
ewentualna rozmowa "na temat", to sprawa kuluarowa.
Po latach zaczynam chodzić na spotkania autorskie. W Krakowie jest ich
bardzo wiele. Odbywają się w pubach, w ogrodach - praktycznie codziennie
usłyszeć można głos poety.
Poezja nie sprzedaje się w księgarniach. Nikt poważnie nie zajmuje się
jej dystrybucją ani promocją, chyba że chodzi np. o laureatów Nobla. Dlatego
kontakt bezpośredni jest ogromną szansą na zaistnienie słowa poetyckiego
wobec tych, którzy go potrzebują.