Szczęsny Wroński
MOJE ŻYCIE Z PUSIĄ W TLE
(fragmenty dziennika eseistycznego)
26.05.03
Dzieci
zawsze działały na mnie źle i byłem w stanie zrozumieć matki pozostawiające
je w śmietnikach, ojców maltretujących rodziny, tych wszystkich alkoholików
i narkomanów, którzy w tak wydatny sposób przyczyniali się do zjawiska
patologii społecznej. Postawa ojca ciskającego dzieckiem o ścianę zawsze
napawała mnie optymizmem. Tym bardziej, że większość tych dzieci jednak
przeżywała, co napełniało mnie przeświadczeniem o twardości gatunku ludzkiego.
Dlaczego młodego adepta ludzkości nie poddać takiemu osądowi bożemu. Przecież
jako dorosły osobnik nieraz będzie musiał walić głową w mur. Trochę treningu
przyda mu się od zarania... Poza tym, jeśli przeżyje taki eksperyment,
to z pewnością stanie się przedmiotem dumy ojca - autora tak niezniszczalnego
wytworu.
Być może przesadzały te matki, które znękane
nocnym wrzaskiem niemowląt usypiały je nad gazem. Być może mają też rację
ci, którzy sądzą, że ta metoda wychowawcza mogła źle oddziałać na młodziutki
mózg. Ja się na tym specjalnie nie znam, ale przysięgam, że nigdy nie
usypiałem moich dzieci nad gazem. Najwyżej wystawiałem je w wózeczku na
balkon na trzydziestopniowy mróz, albo do mleka dodawałem nieco spirytusu.
Kiedyś moja ukochana żonka zrobiła mi straszną awanturę, że to "niehumanitarne",
ale podpatrzyłem ją, przez dziurkę od klucza, jak podsuwała naszej niedawno
urodzonej córeczce, pod maleńki perkaty noseczek, watkę z rozpuszczalnikiem
"tri". Po chwili dziewczynka zasnęło słodziutko i na pewien
czas skończył się ten upiorny wrzask, który niemal dosłownie wiercił mi
dziury w mózgu.
Dwa dni temu ciągnęło mnie do nowatorstwa.
Napisałem kawałek takiego teksu. Na początku spodobało mi się to nawet,.
jednak później ogarnął mnie niesmak i narastające wątpliwości czy literatura
potrzebuje jeszcze rozbicia formy, destrukcji, przedrzeźniania?
Może mógłbym pociągnąć to "dzieło"
i odniosłoby sukces, wzmocnione o jakieś perwersyjne ekscesy. Prześmiewcy
i skandaliści, a więc generalnie ci, którzy serfują swobodnie po słowie,
podobają się publiczności. Jest kilka dobrych wzorców, wystarczy z nich
skorzystać, nieco wzbogacić i już mamy teksty, które bulwersują i zwracają
uwagę. Doświadczenia rzeczywistości wirtualnej, różnego rodzaju "matrixy",
zachęcają do tego rodzaju praktyk. Stąd to "serfowanie" staje
się coraz bardziej swobodne i pozbawione wszelkiej odpowiedzialności za
słowo i świat przedstawiony. Myślę, że odpowiedzialność właśnie i poszukiwanie
stałego lądu to coś, czego nam wszystkim potrzeba.
Również dwa dni temu byłem z Basią i przyjaciółmi
na koncercie poświęconym Bułatowi Okudżawie.. wsłuchiwałem się w te w
większości znane mi teksty, podśpiewywałem razem z tłumem. II Światowy
Festiwal Bułata Okudżawy. Ile ich jeszcze będzie? Myślę, że "dopóki
Ziemia kręci się" ludzie będą się poczuwać do odpowiedzialności za
jej los. To sprawa godna sztuki, jeśli oczywiście chcemy, by ta Ziemia
kręciła się dalej.