Szczęsny Wroński
MOJE ŻYCIE Z PUSIĄ W TLE
(fragmenty dziennika eseistycznego)
17.05.04
Piszę te daty nie wiadomo
po co, przecież nie jest to dokumentacja wydarzeń mijającego dnia, lecz
zapisem co we mnie w tym dniu się poruszyło i zażądało wypuszczenia na
światło dzienne. Nikt nie wie jaka data okaże się kiedyś ważna. Podejrzewamy
tylko, że pod płaszczem codziennych faktów i zabiegów kryje się coś, co
ujawni się pewnego dnia i być może zmieni bieg tego, co nazywamy życiem.
I pod wpływem czegoś nienazwanego, niektóre hierarchie wartości przewrócą
się i nie będę już drżał, kiedy zginą mi dokumenty, gdy posieję pieniądze,
albo że z dnia na dzień skończy mi się potencja twórcza.
Pod oknem stoi moja nowa złotozielona, smukła
Toyota Avensis. Jest perfekcyjna, szybka wygodna i komfortowa. To jeden
z lepszych samochodów na osiedlu. Sąsiedzi podchodzą do mnie i gratulują
mi a ja dziwię się, bo nie wiem czego. Czyż jest sens gratulowania czegoś,
co w każdej chwili może zniknąć, zostać rozbite, stać się przyczyną śmierci.
A jednak lubię ją bardzo. Gdy jestem z nią sam na sam, głaszczę ją po
kierownicy, pieszczę aksamitne oparcia foteli. Kiedy rusza i płynę w niej
ulicami nie słysząc prawie silnika, to tak jakby ktoś mnie unosił, delikatnie
i z czułością. Jakby sam Bóg podarował mi kawałek innego, lepszego świata.
Czasem mknę wśród pól, jak w bajce, poprzez
góry, lasy; jak ptak szybujący ponad ziemią. Ona ma wszystko, czego potrzebuję:
jest piękna, silna, zdrowa i w tej swojej opływowej masce wydaje się tak
atrakcyjna, że chętnie bym ją zerżnął... Coś w tym jednak jest, bo moja
żona wydaje się zazdrosna.
Jednak słyszę skądś podszepty, że któregoś
dnia ta piękna japońska suka straci swój blask. Jak Titanica zeżre ją
rdza na jakimś złomowisku a ludzie będą z jej szkieletu wyrywać jeszcze
część po części: koło, lewarek, skrzynię biegów, lusterka... Trudno w
to wierzyć...
Jest późny, majowy wieczór. Wyglądam przez
okno, Toyotka błyszczy w świetle ulicznych lamp i wyjątkowo bliskiego
dziś księżyca. Spod kierownicy pulsuje jej czerwone światełko alarmu.
Strzeże je Chrystusowy Krzyżyk zawieszony na lusterku i kropla wody z
Lourdes w oplątanym szarą nitką pojemniczku. W pokoju śpi Basia, ja siedzę
i kombinuję coś przy komputerze, Agnieszka idzie właśnie do łazienki,
słychać stukot zamykanych drzwi i szmer lejącej się pod prysznicem wody.