Szczęsny Wroński
MOJE ŻYCIE Z PUSIĄ W TLE
(fragmenty dziennika eseistycznego)


13.12.05

Sceny, które bez komentarza przytoczę odbywają się w naszym świecie na porządku dziennym i to nikogo już nie dziwi.

Scena 1.
Wybitnie uzdolniony student Łysek jedzie w biały dzień na rowerze relaksując się po intelektualnej pracy. Z nudów napadają go dresiarze i tłuką kijami basebolowymi na śmierć.

Scena 2.
Student Przemek (nie mylić z Przemykiem), którego uzdolnienia nie zdążyły się jeszcze rozwinąć, wychodzi z parówkami na kolację z krakowskiego Tesco, na skrzyżowaniu zatrzymuje się samochód, nieco starsi od niego młodzi ludzie sprawnie wrzucają go do bagażnika, wywożą na jakieś pustkowie i tam biją do nieprzytomności. Chłopak przeżywa przygodę, ale być może w przyszłości, już jako wybitny student, będzie bardziej nadawał się do zabicia.

Scena 3.
Młody człowiek wraca wieczorem z kolegami do domu. Rzecz dzieje się na jednym z osiedli w Nowej Hucie. Na horyzoncie pojawia się biegnąca w ich kierunku horda pseudo-kibiców. Wszystkim udaje się uciec do klatek schodowych i zatrzasnąć za sobą drzwi. Młodego dosięga jednak rzucona przez jednego z napastników siekiera  i wbija mu się w plecy, dosięga płuc. Grepsiarze nie dają za wygraną, broczącego krwią nadal bija i kopią. Student zostaje kaleką i najprawdopodobniej problem jego uzdolnień nie będzie miał już żadnego znaczenia.

Scena 4.
Młodziutka studentka oczekuje na przystanku na tramwaj, spieszy się na egzamin. Być może z zimna przestępując z nogi na nogę, z nerwów zagryza paznokcie. Nagle jacyś młodzi żartownisie wyrywają ją z przedegzaminacyjnego letargu, wciągają sprawnie do samochodu, wywożą za miasto, gwałcą i tak naprawdę nic złego się nie stało poza rozerwaniem kupionej w szmateksie spódniczki.  Być może panienka, po tym dosadnym happeningu, spojrzy na świat jak na niespodziankę, która czai się wszędzie.

Scena 5.
Kilku młodych ludzi znudziło już zwykłe bicie, gwałcenie, zabijanie. Postanowili dokonać czegoś bardziej niezwykłego. Zaopatrzeni w łomy i inne ciężkie narzędzia udali się w kierunku Panieńskich Skałek, na których szczycie króluje od lat figura Matki Boskiej. Wspięli się tam, zaszli ją od tyłu i usiłowali strącić na ziemię. Cała postać, wzmocniona żelbetonowymi prętami, nie dała się jednak ruszyć. Inteligentni napastnicy skupili swoją aktywność na samej głowie, którą udało im się utłuc. Tak zaistniała w Krakowie Matka Boska Bez Głowy na tle skał.

Scena 6.
Student Marcin, jadący w biały dzień samochodem marki Skoda Felicja, rutynowo zatrzymał się na skrzyżowaniu. Nagle otworzyły się drzwi i jakaś postać uparła się, by wyciągnąć go z auta. Wysportowanemu studentowi udało się w porę trzasnąć napastnika w pysk, co spowodowało złamanie szczęki,  upadek na jezdnię i ucieczkę studenta z miejsca zbrodni. Jednak dopadł go wymiar sprawiedliwości i Marcin skazany został na dwa lata w zawieszeniu za pobicie i spowodowanie uszkodzenia ciała niedoszłego złodzieja jego samochodu.

Scena 7.
Ja, wsiadający do złotozielonego samochodu marki Toyota Avensis usadawiam się w fotelu, zapalam silnik i dotykając lewą ręką przycisku powoduję zablokowanie wszystkich drzwi. Jadąc przez skrzyżowania czuję się w miarę bezpiecznie, bo auto zaopatrzone jest w dobry system antynapadowy. Gdyby ktoś chciał je ukraść, to po włączeniu zapłonu musiałby nacisnąć ukryty czujnik. W przeciwnym przypadku silnik zgasłby po dwudziestu sekundach, włączyłby się alarm i wmontowane w siedzenie elektrody sprawiłyby mu coś w rodzaju doświadczenia elektrycznego krzesła, co mogłoby w skrajnym przypadku doprowadzić do jego zejścia znacznie poniżej poziomu przestępczego podziemia...
Cóż, życie w dzisiejszym świecie to reality show, z gwarancją mocnych wrażeń i przewrotek, o których nawet największym dramatopisarzom się nie śniło.