- Nie uważam Becketta za pisarza mrocznego. Taki odbiór towarzyszył jego
sztukom w latach 50. i 60. Tematy, którymi zajmuje się Beckett towarzyszą
nam od kolebki po grób, od narodzin do śmierci. Jeśli odrzucić tę przyklejoną
mu etykietkę autora ponurego, mrocznego, wczytać się w jego prozę i dramaty,
to wówczas można dostrzec niebywałą energię i witalność emanujące z niego
i jego twórczości. Wbrew pozorom jest wielkim realistą mówiącym o człowieku
rzeczy, które chcielibyśmy usłyszeć lub przemilczeć. Był człowiekiem i
pisarzem pełnym życia i umierania zarazem, bo przecież jedno bez drugiego
nie istnieje. Wigor i energię można dostrzec w wielu realizacjach teatralnych,
które ostatnio widziałem w różnych europejskich realizacjach. Przykładem
jest spektakl "Cudownych dni" w reżyserii Giorgio Strehlera
z Giullią Lazzarini czy Petera Brooka z Natashą Parry. To jest eksplozja
energii a zarazem punkt przełomowy czy też kulminacyjny dla każdej aktorki
zmagającej się z rolą Winnie.
- A na czym polega wigor i energia bohaterki "Cudownych dni",
która będąc zanurzoną po szyję w piachu prowadzi monolog - dialog ze swym
mężem i publicznością zarazem?
- Jest to portret kobiety, która w niewytłumaczony sposób znalazła się
w sytuacji, w której nie ma w pełni kontroli nad swym ciałem. I mimo tych
okoliczności czas jej istnienia wypełnia nieustająca walka z tym, co jeszcze
pozostało jej w życiu. A pozostał mąż - świadek monologu i kilka przedmiotów
zaledwie, przypominających przeszłość. Jest to sytuacja wskazująca na
to, że ludzie mogą stawić czoła wszystkim wyzwaniom losu, nawet w tak
ekstremalnych warunkach w jakich znalazła się Winnie. Bez względu na to,
czy będziemy tę sytuację interpretować realistycznie czy metaforycznie.
Winnie stara się bagatelizować sygnały starzenia się i umierania ciała,
zaniku pamięci, które dotyczą jej i nas wszystkich. Chce pod koniec życia,
które teraz bardziej rozumie, dochodzić prawd o nim, ale też jest zdeterminowana
nie poddawaniu mu się. Taka postawa jest zawsze możliwością wyjścia z
sytuacji egzystencjalnej, w której znajduje się człowiek. Beckett często
powoływał się na XVIII wiecznego, belgijskiego filozofa, który twierdził,
że nic nie szkodzi rozbitkowi znajdującemu się na statku płynącym na wschód,
przemieszczać się na zachód. I to jest kwintesencja tej i innych sztuk
Becketta. Miara wolności, jaką autor obdarowuje swoich bohaterów.
Jolanta Ciosek
rozmowia z reżyserem przed premierą
"Cudownych dni"
w Starym Teatrze
Dziennik Polski, 6. 6. 2002
|