Winnie, bohaterka napisanego przed 40 laty dramatu, przeżywa cudowne dni.
Ich cudowność polega na tym, że są.
Ten dramat w Polsce najbardziej
znany jest pod tytułem "Radosne dni", choć wystawiano go również
jako "Szczęśliwe dni". Autor nowego przekładu i reżyser spektaklu
w Starym Teatrze Marek Kędzierski tytuł "Happy Days" przełożył
na "Cudownie dni". Kolejny tytuł i kolejna propozycja interpretacji
tego niezwykłego tekstu.
Sztuka jest niemal w całości monologiem bohaterki Winnie (Alicja Bienicewicz).
W pierwszym akcie Winnie siedzi zakopana w piasku do połowy, w drugim
po szyję. Jej towarzysz życia Willie (Edward Wnuk), cały czas odwrócony
do niej tyłem, czyta bez przerwy gazetę, jedynie od czasu do czasu mruknie
coś pod nosem. Oprócz niego towarzystwo Winnie stanowi kilka drobnych
przedmiotów wyciągniętych z torebki i parasolka. Z obcowania z nimi Winnie
czerpie radość - czyta napis na szczoteczce do zębów, osłania się parasolką
przed słońcem. Dzięki nim ma się do kogo odezwać. To mało? Ale czy ktoś
z nas tak naprawdę ma więcej? - pyta bezwzględny w drążeniu prawdy o ludzkiej
egzystencji Beckett.
W napisanej precyzyjnie jak sentencja wyroku sztuce pozostają kednak
niedookreślenia. Kim jest Winnie? Jak nazwać stan jej ducha?
W spektaklu Kędzierskiego Winnie to najpierw pełna powabu, później przypruszona
siwizną kobieta. Grająca ją Alicja Bienicewicz nie wykonuje żadnego zbędnego
ruchu, jej mowa jest wyrazista, każde słowo przecina powietrze jak wyznaczające
rytm monologu ostre dzwonki, coraz częstsze w miarę upływu czasu.
Winnie nie jest idiotką. Czerpie radość z tego, co jej dostępne, nie
okłamuje się. Przeżywa - i tu sedno tej zawartej w przekładzie tytułu
interpretacji Kędzierskiego - cudowne dni. Ich cudowność polega ba tym,
że są. Ze jeden dzień następuje po drugim, że dziś, może jutro, a może
pojutrze, będziemy mogli coś powiedzieć, zobaczyć, przeżyć.
Tak samo duża z tego radość jak rozpacz płynąca z nieuchronności przemijania.
Dzięki dojrzełej roli Alicji Bienicewicz i ascetycznej reżyserii Kędzierskiego
ta prawda jasno brzmi ze sceny.
|