Kapitał duchowy i okno scenyAgnieszka Fryz-Więcek Didaskalia nr 45 październik 2001 |
Przedstawienie Contra Heidegger - zbudowane z fragmentów trzech powieści Thomasa Bernharda - to taki rodzaj teatru, w którym prawda wewnętrzna aktora, intensywność jego obecności na scenie, siła emocji, jakie płyną od aktora do widza, istotniejsze są niż zabiegi inscenizacyjne. Dlatego możemy sobie wyobrazić grany z powodzeniem spektakl, w którym aktor -prelegent, stojący na mównicy, niemal przez cały czas czyta tekst z kartki. Lektor i tekst Na scenie znajduje się
prosty dywan, mównica, stolik, na którym stoi karafka z wodą i kieliszek.
Neutralne, ciepłe światło. Marek Kalita pojawia się w czarnym garniturze,
z plikiem kartek w dłoni, wkłada okulary, oficjalnym tonem wita się
z publicznością i zaczyna czytać. Nie mamy wątpliwości: oglądamy profesjonalnego
lektora, który wypełnia powierzone mu zadanie odczytania tekstu opowiadającego
o pobycie trzech pianistów (jednym z nich jest słynny Glenn Gould) na
mistrzowskim kursie u profesora Horowitza. To wydarzenie z przeszłości
miało decydujący wpływ na życie dwóch pozostałych bohaterów prelekcji
- Wertheimera i narratora - którzy przyjechali z nadziejami na
karierę wirtuozów, szybko jednak przekonali się, że nigdy nie będą grać
tak, jak Gould. Narrator rezygnuje w efektownym i symbolicznym stylu
- oddaje cenny fortepian dziecku (które szybko się z nim rozprawia,
tak jak on z marzeniami o karierze) i (w ramach terapii?) pisze wspomnieniowy
tekst o wybitnym konkurencie. Natomiast Wertheimer - tytułowy Der
Untergeher (Straceniec czy Przegrany) rozpaczliwie walczy, mimo
świadomości nieuchronnej klęski w konfrontacji z niezwykłym talentem
Goulda. Reżyser spektaklu, Marek Kędzierski, w opublikowanym po
śmierci Bernharda eseju napisał: "Der Untergeher jest (...) rozpisaną
na trzy osoby fantazją w tonacji groteskowo-tragicznej, fantazją o doskonałości
i przeciętności, geniuszu i talencie, sławie i niesławie, mocy
i słabości, sztuce i życiu - a raczej sztuce wobec życia i śmierci"
i dalej: "o ile Glenn dokonywał po prostu osiągnięć, to Wertheimer
czuł, że musi potwierdzić swe istnienie dokonaniem duchowym". Z tekstu
Bernharda nieubłaganie wynika jedno: Artysta (pisany wielką literą)
nie kalkuluje, nie stara się przebić, nie marzy o sławie - po prostu
perfekcyjnie działa podporządkowując wszystko sztuce. Artysta fortepianu
dąży do tego, by stać się fortepianem, maszyną do grania. I to osiąga.
Narrator i tekstWypełniający środkową część monodramu fragment powieści
Alte Meister (Dawni mistrzowie, z 1985 roku) to bardzo osobisty,
niesłychanie emocjonalny atak na niemieckiego filozofa-egzystencjalistę,
Martina Heideggera. W tym momencie ze sceny znika beznamiętny lektor
i pojawia się postać niemal tożsama z narratorem (Bernhardem?).
zaciekłość ataku na filozofa wydaje się wręcz chorobliwa, mówca nokautuje
ofiarę deprecjonując Heideggera nie tylko jako filozofa, ale także jako
człowieka. Nie dyskutuje z tezami - lekceważąc ich wartość - deprecjonuje
osobę, która je sformułowała. Zdaniem narratora Heidegger to filister
w ciepłych kapciach, a jego kapitał duchowy wystarczył jedynie na to,
by przyrządzić lekkostrawną potrawkę dla mieszczańskiego podniebienia.
Bohater i tekstW ostatniej części spektaklu, na którą składają się
fragmenty Bratanka Wittgensteina, konwencja "odczytu" zostaje
porzucona, a na naszych oczach aktor stopniowo zdaje się utożsamiać
już nie z narratorem opwiadania, lecz z jego tytułowym bohaterem.
Opowiadając o Pawle Wittgensteinie, częstym bywalcu zakładu psychiatrycznego
Steinhof, narrator mówi: "Różnica między mną a Pawłem sprowadza
się do tego, że (...) on dał się pochłonąć swojemu zwariowaniu, podczas
gdy ja przez całe życie moje zwariowanie eksploatowałem, nad swoim zwariowaniem
panowałem". Zakończywszy frontalny atak na filozofię Heideggera, prelegent
opuszcza mównicę. Wyczerpany, zgarbiony, opiera się jedną ręką o stolik,
w drugiej trzyma kartki, do których już prawie nie zagląda. Mówi z pamięci,
nerwowo i dobitnie, z emfazą osoby nadwrażliwej i cierpiącej. Mimo początkowych
trzeźwych uwag bohatera o eksploatowaniu zwariowania, widzimy, że opowieść
o przyjacielu kosztuje go bardzo wiele, pochłania bez reszty, doprowadza
na skraj nerwowego wyczerpania. Sprawia, że narrator współ-czując z
bohaterem, na naszych oczach jakby przeistacza się w niego. * * * * *Sztuka to absolut,
który podporządkowuje całe życie człowieka; wszelkie duchowe namiastki
winny być zdecydowanie, agresywnie tępione; ci, którzy wyrastają duchowo
ponad przeciętność, padają ofiarą społeczeństwa - tak można by wypunktować
przejmujący wykład z Bernharda, po którym, zanim nastały brawa, na widowni
zapadła cisza. Teatr, to sprawa poważna, nie znosi kompromisów, tu porusza
się jedynie sprawy istotne - zdają się mówić twórcy Atelier.
|
Contra Heidegger... - powrót |