Między katem i ofiarą





(C)
Dziennik Polski
25.02.1998r.

fot. Danuta Zajda



     Piwnica przy Kanoniczej zamieniona została w celę więzienną - nawet dla tego celu zbyt obszerna i zbyt stylowa, choć i tak stwarzała małe możliwości przestrzenno-sytuacyjne. W jej murach dwa metalowe łóżka, mały stolik, miska z wodą i dwa stołki dla dwóch więźniów, którym w rzeczywistości musiało być ciaśniej, gdy perfidną decyzją władz wczesnego PRL zamknięci zostali razem i skazania na siebie: generał SS i bojownik AK, kat i ofiara. Ten drugi, Kazimierz Moczarski, opisał ów niebywały, wielomiesięczny wspólny pobyt za kratami w książce "Rozmowy z katem".

     Grający postać autora Tomasz Piasecki opracował rzecz we fragmentach na scenę - z niejakim uszczerbkiem dla swego udziału. Przypisał sobie tekst ilościowo skromniejszy niż u partnera, umiał jednak tę słowną bierność zastąpić aktorskim wyrazem wewnętrznego sprzeciwu, tłumionej emocji i ponurej refleksji. Tyle że w tytułowej "rozmowie" nie dość było dialogowego konfliktu, wymiany racji, kontrargumentów. Doprowadziło to w efekcie - też ciekawie - do autodemaskowania się esesowca w partiach monologowych, w których reżyser spektaklu - Edward Żentara - demonstrował germańską butę i mentalność buchalteryjną w wyliczaniu swych ofiar - z taką samą pedanterią, z jaką składał koc na pryczy, a pod nią nosy swych wysokich butów. Udało się trafnie uchwycić cechy fizyczne generała, acz w kameralnym pomieszczeniu piwnicznym i w bliskości widzów może nie trzeba było forsować głosu do krzyku - chociaż to prawda, potwierdzana przez stare kroniki filmowe, że wrzaskliwe maniery hitlerowskich dygnitarzy przybierały już wtedy formy karykaturalne. Wypowiadane cicho szczegóły o zbrodniczej likwidacji warszawskiego getta żydowskiego niosły tym bardziej wstrząsające treści w dobrze spuentowanych wyciemnieniach sceny.

     "Rozmowy z katem" w reżyserii Andrzeja Wajdy wystawiał w drugiej połowie lat 70. w swoim Teatrze Powszechnym Zygmunt Hubner, nagrodzony za rolę Moczarskiego. Czy od tego czasu stały się one mniej wymowne? Pozostał przecież, niestety, wciąż aktualny problem antysemityzmu, a wiedza o nazistowskim ludobójstwie jest dzisiejszym maturzystom równie odległa jak znajomość wojen punickich. Mnożące się ostatnio z inicjatywy aktorów samodzielne zespoły estradowo-teatralne (w tym wypadku to Teatr Dialog) potrafią, jak się okazuje, zajmować się nie tylko rozrywką, ale także mierzyć siły na ambicje.