Szczęsny Wroński
POTWÓR NIE OPISANY
Dziennik podróży wewnętrznej
15.09.1992
Wczoraj rozpocząłem cykl
teatralnych spotkań warsztatowych inspirowanych ideami Artauda, Gombrowicza
i Gurdżijewa: "W poszukiwaniu samego siebie". Przyszły tylko
trzy osoby. Dwie licealistki z klasy maturalnej i emerytka. Rozmawiałem
z nimi przez dwie godziny na temat samorealizacji i potrzeby zapanowania
nad ciałem fizycznym i jego energiami. Od tego czy uda mi się "zmontować"
co najmniej dziesięcioosobową grupę zależy moja praca. Świadomość pozostania
bez pracy nie napełnia mnie jednak lękiem. Najważniejsze jest to, że wiem
co robić. Na tym mini spotkaniu wywiązała się bardzo dobra atmosfera.
Czułem jak minuta za minutą topnieją bariery między nami. Im bardziej
się otwierałem, oni odwzajemniali mi podobnym. To wspaniałe uczucie jak
czworo z początku chłodnych wobec siebie ludzi zaczyna się rozluźniać
i zwolna daje się odczuwać emanujące od nich ciepło. Nie mam znanego nazwiska,
które mogłoby ściągnąć rzesze. Potrafię to jedynie zrobić w kontakcie
bezpośrednim, lecz aby to się stało, oni muszą po prostu przyjść.
Teraz czuję się trochę pusty, ale wiem że to tylko chwilowa słabość, rodzaj
jałowego biegu, który powtarza się cyklicznie.
Jest gdzieś głęboko we mnie, podobnie jak w każdym człowieku, potrzeba
fantazjowania. W tej chwili moim marzeniem jest napisanie książki o człowieku,
w którym moc i miłość stopiłyby się w jedno. Widzę nawet ostatnią scenę.
Jest wojna. W samym sercu bitwy pojawia się On, którego nie imają się
kule. Idzie w stronę jednej z walczących armii i nic nie jest w stanie
Go zatrzymać. Już wszystka broń została przeciw niemu użyta, ale On nie
zadraśnięty nawet zbliża się do pierwszego szeregu, mówi coś do żołnierzy,
którzy rzucają karabiny i idą za nim. Ich też nie imają się pociski. Gdy
armie stają twarz w twarz, oko w oko, ludzie rzucają się sobie w objęcia,
płaczą ze szczęścia. Tak rozpoczyna się druga ewangelia głoszona przez
setki tysięcy apostołów. Fala miłości zalewa świat. A sprawia to jeden
człowiek wypełniony duchową mocą.
Dosyć łatwo oddawać się takim marzeniom i pisać naiwne książki. Znacznie
trudniej zrobić to z samym sobą. Odnaleźć i odbudować w sobie Osobę, która
zneutralizuje nienawiść i nada życiu swobodny wymiar, pozbawiony poczucia
zagrożenia i związanej z nim agresji.
Za chwilę przybiegnie ze szkoły mój Piotrek, hałaśliwy i niepokorny. Dzisiaj
znowu kąpał się rano w łazience, lał wodę w nieskończoność. Prosiłem go
już o to wiele razy, żeby brał tylko prysznic, bo codzienna zabawa wodą
jest bardzo kosztowna. Muszę wstawać wcześniej i dopilnować, żeby tego
nie robił. Czuję się potwornie poirytowany. Zdecydowanie muszę wstawać
wcześniej. To poranne wylegiwanie się opóźnia moją pracę, jest niepotrzebną
pauzą.
Zdecydowanie trzeba wcześniej zwlec się z łóżka, schłostać chłodną wodą,
by zacząć nowy dzień.