Szczęsny Wroński
POTWÓR NIE OPISANY
Szkice literackie inspirowane ideami
Artauda, Gombrowicza i Gurdżijewa
na marginesie warsztatów teatralnych z cyklu:
"W poszukiwaniu samego siebie"

     W latach 1990 - 1993, dzięki wspaniałomyślności Wojewódzkiego Ośrodka Kultury w Krakowie spotykałem się z ludźmi pod powyższym dumnie brzmiącym hasłem w imię poszukiwania tego co najbardziej ulotne - prawdy. Przychodzili do mnie studenci, uczniowie szkół średnich, ludzie pracujący i emeryci. Wszystkich sprowadził tutaj głód poznania i nadzieja dokonania czegoś istotnego. Obserwowałem ze zdumieniem jak w trakcie trwania treningów z instruktora przeobrażałem się dla nich w kogoś, kto zna tajemnicę i może poprowadzić ich do celu. Niektórzy z ogromnym szacunkiem zwracali się do mnie: "mistrzu" pochylając przede mną głową i na wschodni wzór składając ręce. Z początku czułem się zażenowany i nawet mnie to śmieszyło, bo nie byłem przecież żadnym mistrzem, a jedynie człowiekiem wskazującym im różnorodne możliwości poszukiwań.

     Spotkania nasze miały swoje wzloty i upadki, czasami uczestniczyło w nich kilkadziesiąt, a niekiedy zaledwie kilka osób. Pamiętam jedno z nich z udziałem czterech emerytów. Chyba wtedy zrobiliśmy najwięcej. Nie darmo filozofowie Wschodu uznali jesień ludzkiego życia za najbardziej odpowiednią do poszukiwania odpowiedzi na podstawowe pytania. Wtedy zrodził się we mnie pomysł napisania dziennika opisującego dynamikę mojej (naszej) wewnętrznej aktywności. Z dużym napięciem, dzień po dniu zapisywałem te słowa nie myśląc wcale o ich publikowaniu. Samo "zapisywanie" było dla mnie doświadczeniem tak fascynującym i intymnym, że nie odczuwałem żadnej potrzeby podzielenia się nim. Tekst z rękopisu przepisałem jednak na maszynie i w ferworze codziennej gonitwy prawie o nim zapomniałem.

     Na pożółkły maszynopis natrafiłem przypadkiem po sześciu latach przy porządkowaniu przyniesionych przez syna z piwnicy moich tekstów i po przeczytaniu kilku stron napisałem na pierwszej stronie: :"koniecznie przeczytać", z datą 1.03.1998.

     Przeczytałem i mój "potwór nie opisany" stanął zupełnie dla mnie nieoczekiwanie w pełnym świetle naprzeciw was.

Szczęsny Wroński

 


01.09.1992

Pierwszy dzień szkoły dla mojej córeczki, pierwszoklasistki Agnieszki. Została zakwalifikowana do pierwszej B eksperymentalnej. Mówi o tym z dumą, to podkreśla jej inność, wyjątkowość. Ja użyłem również tego słowa: "eksperymentalna" w rozmowie z naszą sąsiadką i odczułem pewnego rodzaju pozytywną "odmienność", że jej dziecko chodzi do "zwykłej".

» więcej


02.09.1992

Wczoraj nie zdążyłem napisać tego, co zaplanowałem. Przeszkodziła mi Agnieszka. Przeszkodziła lub pomogła. Wczoraj wciągnęły mnie te zapiski, to gmeranie w sobie. Kiedy zjawiła się obok, w pierwszej chwili zdziwiłem się, że nie ogarnia zwykła w takich sytuacjach irytacja. Od razu zaakceptowałem jej obecność i popracowaliśmy trochę razem.

» więcej


04.09.1992

Wczorajszy dzień wystawił mnie na próbę. Chyba ostatnio zbyt byłem bałwochwalczy w moim oddawaniu się "procesowi samopoznania". Poniosła mnie rola mistrza przenikającego tajemnicę. Tymczasem tajemnica odwróciła się ode mnie. Przedwczoraj coś stało się z moją lewą stopą, silny ból gdzieś wewnątrz utrudniający chodzenie i codzienny trening to był pierwszy powód do niezadowolenia.

» więcej


05.09.1992

Rano obudziłem się z wypełniającym mnie dziwnym niepokojem graniczącym z odrazą do samego siebie. Przy czym była we mnie pewność, że dowiedziałem się czegoś bardzo istotnego. Miałem sen (w nocy), ktoś, jakaś kobieta włożyła mi zupełnie niespodziewanie palec do tyłka. Sprawiło mi to dużą frajdę.

» więcej


06.09.1992

Kończy się niedziela, leniwa niedziela. Byłem z Basią i Agnieszką w kościele, nie wydarzyło się nic szczególnego. Ani przez moment nie wzrosło we mnie napięcie, które wróżyłoby jakieś zmiany. Jest we mnie niby pewność odnalezionej pozycji. Opadł podgorączkowy stan mojej wędrówki - może niedługo znów coś się wydarzy. Kim jestem? - zapytuję siebie pogrążony w tym spokoju i pewności jutra. Gdzieś na dnie błąka się jakiś cierń. Dzień się kończy.

» więcej


08.09.1992

Obudziłem się jak zwykle, trochę za późno. Od dłuższego już czasu jest mi coraz trudniej wstawać wcześnie. Rano budzi się we mnie coś takiego, co chce podtrzymać sen, oddalić wejście w dzienne jawne życie. "Jawne", "na jawie". Czy te określenia są adekwatne do naszej codziennej aktywności. Dlaczego mówię "naszej", a nie "mojej"? Kto dał mi prawo do mówienia w imieniu innych?

» więcej


14.09.1992

Poczułem dzisiaj ogromny głód pisania. Narastał on przez ostatnich klika dni, które spędziliśmy z Basią na tapetowaniu mieszkania. Jest to realny głód odczuwany w ciele zupełnie jak potrzeba pożywienia. Myślę, że pisanie, jeśli traktuje się je poważnie, stanowi źródło wniknięcia w siebie, samopoznania. To jest nieustanne zapytywanie o to kim naprawdę jestem, o moje piekło i niebo, o granicę która je dzieli.

» więcej


15.09.1992

Wczoraj rozpocząłem cykl teatralnych spotkań warsztatowych inspirowanych ideami Artauda, Gombrowicza i Gurdżijewa: "W poszukiwaniu samego siebie". Przyszły tylko trzy osoby. Dwie licealistki z klasy maturalnej i emerytka. Rozmawiałem z nimi przez dwie godziny na temat samorealizacji i potrzeby zapanowania nad ciałem fizycznym i jego energiami.

» więcej


16.09.1992

Dzisiaj wszystko od rana toczy się ciężko i topornie. "Toczy się". Czuję jak niewielki wpływ mam na to, co "się toczy". W domu na granicy awantury, z piekła rodem. A wstałem dzisiaj wcześniej, gdy Basia i Agnieszka jeszcze spały. Jak należy odprawiłem swoje poranne rytuały, potem czytałem Ewangelię. Chrystus wyłaniał mi się z mroków jako surowa, niemal "dzika" dla "cywilizowanego umysłu" postać.

» więcej


17.09.1992

Dałem się chyba ponieść pragnieniu wielkości, a przecież wciąż jestem karłem, który do niedawna jeszcze upatrywał własnej potęgi w poszukiwaniu nowinek. Często podniecało mnie to "nowe" i emocje zrodzone z takiej fascynacji brałem za przejaw mojego rozwoju. Jestem wciąż karłem.

» więcej


18.09.1992

Poranna medytacja i modlitwa były jakby głębsze niż zazwyczaj. Nawet ćwiczenia ciała odczuwałem mocniej. Jednak po dwóch godzinach już czuję się rozbity, świat zdaje się być jakby za szybą.

» więcej


22.09.1992

Wczoraj. Kolejne spotkanie z moją rodzącą się grupą. Trzecie spotkanie i pięć osób. Na pierwszym były trzy. Czy uda mi się zrealizować moje plany? Chciałbym, żeby to miejsce było jak oaza, w której ludzie poszukujący prawdy żywią nią siebie i innych. Wczoraj wiele mówiłem, zmęczyło mnie to mówienie. Teraz czuję się zupełnie pusty. Wiem, że to tylko jałowy bieg, w tej chwili.

» więcej


25.09.1992

Wczorajsze spotkanie z moją grupą zupełnie nieudane, chociaż z początku wydawało się przebiegać właściwie. Ludzie chłonęli, co mówiłem, ale podczas treningu zauważyłem brak jakiegokolwiek postępu. Z wyjątkiem jednej, może dwóch osób wszyscy byli bardzo statyczni. Brakowało niezbędnych momentów skupienia i samoobserwacji. Poruszali się jak zaczarowani w swoim zaklętym, magicznym kręgu.

» więcej


28.09.1992

PIERWSZA PRÓBA OPISANIA POTWORA
Trudno opisać potwora, gdy jest się owładniętym przez niego. To wiecznie głodna istota potrzebująca świeżego pokarmu, świeżych wrażeń. Gdy je głodny, szaleje i zmusza nas do pożałowania godnych wybryków, które sycą jego żądzę. Lecz gdy się nasyci, usypia naszą czujność.

» więcej


29.09.1992

Częścią mojej praktyki jest pisanie. To wielki luksus, kiedy nie traktuje się tego jako towaru, który musi być sprzedany. Zauważyłem to już dawno, że kiedy czegoś nie rozumiem, a zacznę pisać na ten temat, to w trakcie pisania jakby coś "samo" się wyjaśnia. Moje słowa z pozoru błahe działają jak haczyki spuszczone na żyłkach w głąb mnie samego. Coś jednak musi tam być, skoro te same słowa nabierają potem znaczenia i mocy.

» więcej


30.09.1992

Znowu dobieram się do siebie, a właściwie do tego, co tam we mnie siedzi. Czuję się dziwnie znieczulony, jakby to biurko, przy którym piszę miało w tej chwili znacznie więcej do powiedzenia konkretnością i dookreślonością swojego wyrazu. Jest we mnie martwa pustka. W moim zawieszony gdzieś w próżni umyśle brak pretensji do czegokolwiek.

» więcej


01.10.1992

DRUGA PRÓBA OPISANIA POTWORA
Jednak ten potwór wciąż mnie dręczy. Co najgorsze, pojawia się również na głębszych poziomach, tam gdzie jest mowa o "prawdzie" i innych wzniosłościach.

» więcej


05.10.1992

Obudziłem się dzisiaj zmiażdżony, jakby niezdolny do żadnego działania. W chwili przebudzenia nie byłem tego świadomy, dopiero po moim codziennym treningu spostrzegłem, że to co było zazwyczaj przypływem energii, rozjaśnieniem świadomości i woli życia przerodziło się w coś zupełnie odwrotnego - w marazm, jałowy bieg o niezwykle intensywnej sile.

» więcej


06.10.1992

Miałem dzisiaj niczego nie zapisywać, bo czekają mnie dwie ważne rozmowy, które mogą zadecydować o powodzeniu mojej pracy. Zamierzałem skupić się przede wszystkim na przemyśleniach dotyczących organizacji warsztatów. Wczoraj przyszły tylko dwie osoby, w tym jedna nowa i musiałem zaczynać wszystko od początku.

» więcej


08.10.1992

Gdy usiadłem dzisiaj do maszyny, przez chwilę trwałem w stanie zawieszenia. Właściwie dlaczego mam pisać, rozpoznawać siebie, tropić jakiś sens, zamiast zająć się poważnie robieniem pieniędzy, bym mógł poczuć się komfortowo i korzystać z wielu atrakcji tego świata. Ten stan zgorzkniałego sceptycyzmu wobec naturalnego głodu prawdy to manifestacja obecności potwora, który czyha nieustannie, by w każdej chwili nas pożreć.

» więcej


10.10.1992

Wczoraj zanotowałem takie słowa: "Gdy skończyłem pisać, rozwiesiłem pranie i wymalowałem kawałek ściany w przedpokoju, pojawiło się pytanie - co robić?" Miałem do wyboru: kontynuację pisania, medytację i naukę angielskiego. Gdy zdecydowałem się na medytację, zadzwonił dzwonek, przyszła Pola. Rozmawiałem z nią ponad godzinę.

» więcej


11.10.1992

Głodowanie nie jest dla mnie proste. Głód wywołuje zawsze u mnie agresję zmierzającą do nasycenia się za wszelką cenę. Wtedy "spożywając" tak głęboko utożsamiałem się z jedzeniem, że cały świat wokół mnie przestaje jakby istnieć. Pamiętam sytuację, kiedy z przyjaciółmi z teatru, po całodziennej intensywnej próbie, dorwaliśmy się w końcu do żarcia.

» więcej


14.10.1992

Wczorajszy dzień zaliczyć mógłbym do koszmarnych. Spotkałem się z moimi dawnymi koleżankami z teatru. Wspólnie uczestniczyliśmy w realizacji spektaklu mojego przyjaciela z Kielc. P rozmowach z nimi czuję się kompletnie rozbity. Dałem się wciągnąć w wynurzenia i uczestniczyłem w nonsensownej dyskusji, która swoją absurdalnością i tzw. "robieniem sobie jaj" z wszystkiego wytrąciła mnie z równowagi.

» więcej


19.10.1992

Kilka dni temu przerwałem pisanie i ogoliłem się dla Pana Boga. Sądzę, że był to dobry wybór, który sprawił mi ogromne zadowolenie. Myślę, że sam Pan Bóg też się ucieszył, bo nazbyt chyba często staramy się zadowalać go "wielkimi sprawami", te małe puszczając gdzieś mimo. Często też te "wielkie sprawy" nie dotyczą zupełnie Pana Boga, lecz zaspokajają jedynie aspiracje naszego potwora, który gra z upodobaniem w Wielkiego Pana i rżnie nas w przysłowiowego głupa.

» więcej


23.10.1992

Dzisiaj na spotkanie przyszły tylko dwie osoby, studenci: chłopak i dziewczyna. Nie prowadziłem żadnego treningu, rozmawiałem tylko z nimi. Ona zapytała, czy to prawda, że Gurdżijew nazwał siebie synem Belzebuba. Odpowiedziałem, że nic mi o tym nie wiadomo, ale jest to prawdopodobne, bo stosował on w swoim życiu wiele gier i zabaw własną mechanicznością, przez co prowokował i uświadamiał zmienność ludzkich reakcji.

» więcej