WIECZÓR TRZECI I CZWARTY
"Rozmowy z katem"
wg Kazimierza Moczarskiego



          Spektakl podobnie jak poprzedni w reżyserii Edwarda Żentary, który wcielił się tym razem w generała Stroopa i rozmawia, czasem na ostrzu noża, z Tomaszem Piaseckim - Kazimierzem Moczarskim. Wstrząsająca opowieść o jednym z najokrutniejszych aktów drugiej wojny światowej, likwidacji Getta Warszawskiego, brzmi niezwykle ponuro w piwnicy na Kanoniczej. To ciasne pomieszczenie przydaje jeszcze poczucia klaustrofobii, stłoczenia, które czuć musieli nienawidzący się współwięźniowie zamknięci zrządzeniem losu w celi warszawskiego więzienia. Tę atmosferę odczuwać musieli też widzowie, którzy mimo pogodnego lata postanowili pogrążyć się w martyrologicznych reminiscencjach. Historia jakby z epoki minionej, bo w naszych czasach nie istnieje przecież, przynajmniej tak blisko nas, zmasowany terror; nie jesteśmy poddawani tak obligatoryjnym, zbiorowym doświadczeniom.

          Późnym wieczorem w poniedziałek odbywaliśmy próbę następnych spektakli, nagle przez piwniczne okienko wdarł się stłumiony tupot nóg, pokrzykiwania, potem bardzo odległy brzęk tłuczonego szkła i coś jak pojedyncze wystrzały. - To telewizja? - spytał próbujący właśnie "Saula z Tarsu" Jacek Sypniewski. To chyba jakaś bójka - powiedziałem po chwili namysłu i zrobiło mi się nieswojo. Nazajutrz okazało się, że wtedy napadnięto na Pizzerię - Kebab przy ulicy Grodzkiej, kilkanaście metrów od miejsca naszej próby. A więc Stroop nie jest fikcją - pomyślałem, - on czai się w każdym zakamarku i w każdej chwili może uderzyć siejąc grozę i spustoszenie.

          Powracając do "Rozmów z katem", Tadeusz Kornaś, w Didaskaliach nr 23 z lutego 1998 napisał: "(...) Edward Żentara jako generał Stroop - ciekawa i precyzyjnie skonstruowana rola. Gdy mówi o wojnie, Żydach, narodzie, rasie, zachowuje się tak, jakby język faszystowskiej propagandy opanował jego wnętrze. Niekiedy ujawnia się jego skryta wrażliwość, którą natychmiast tłumi musztra. Grozą przejmuje jego estetyczna fascynacja zniszczeniem, ogniem, stertami trupów, ujęta w ramy germańskiej mitologii. Porażająca jest scena, gdy opowiada o perteitagu maszerując defiladowym krokiem wokół celi. (...) W sali - celi są tylko dwa łóżka ustawione w ustawione w kątach, miednica, dzbanek i taborety oraz stół i dwa krzesła na środku. Aktorzy potrafią uczynić z tego przestrzeń pełną znaczeń. Stroop bardzo pedantycznie ściele swoje łóżko, równo układa zawsze pod nim swoje drobiazgi i książki Goethego. Ważną rolę pełni nawet chleb leżący na stole i sposób w jaki Stroop go je; zbierając okruchy i równocześnie opowiadając z chwalbą i dumą o masowych mordach w getcie.(...)".




  początek dalej