żal mi drewnianego okna
odeszło przedwczoraj
przeciskał się przez nie wiatr
mój dobroduszny internet
teraz szczelny plastik
izoluje mnie od skóry świata
patrzę na drzewa jak na film
gdzieś na ekranie
nie widzę siebie
zziajanego z nosem przy ziemi
nie jestem już psem
ani nosorożcem
nawet trawą nie jestem
biedronką
najlichszym robakiem
bo po co
siedzę przy komputerze
klikam świat
otoczony sztucznymi tworzywami
mutuję się
tak malowniczo osobny
ustawiony
oprogramowany
układny
trup