chciałbym napisać
niekończący się poemat
dla mojej córki Agnieszki
dla mojej żony Barbary
dla syna mojego Piotra
pierworodnego
dla suki Pusi z przepukliną
dla telefonu Panasonic
dla biurka ze sklejki
dla podłóg z desek sosnowych
dla ojca Bogusława który odszedł
dla matki Nadziei która jest
dla ścian oblepionych książkami
dla książek trapionych przez mole
dla myszy gryzionych przez czas
dla okna przez które wyglądam
dla drzwi co nie stały się bramą
dla ziemi wilgotnej i żyznej
dla słońca choć czasem pali
dla trawy bawiącej na skwerku
dla dzieci rosnących na trawie
dla ludzi walących się z nudów
dla mnichów gryzących się w ciszy
dla świrów sunących w podskokach
dla glisty ryjącej w ziemi
dla zsypu w którym jest wszystko
dla butów które mnie gniotą
dla skrzydeł których zazdroszczę
powietrza którego brakuje
dla wszystkich trucizn świata
nierządnic
złodziei morderców
cholery dżumy kiły
dla niepokornej
gwiazdy AIDS
dla Śmierci
Nicości
Pełni
Miłości
Nadziei
dla Nienawiści
Noża i Chleba
Krwi i Wódki
POEMAT który upada
poemat który się gryzie
Powstaje Zanika Się Pręży
Niech trafi go szlag
Niech błogosławi go cisza
Amen