06.10.1992
Miałem dzisiaj niczego nie zapisywać, bo czekają mnie dwie ważne rozmowy, które mogą zadecydować o powodzeniu mojej pracy. Zamierzałem skupić się przede wszystkim na przemyśleniach dotyczących organizacji warsztatów. Wczoraj przyszły tylko dwie osoby, w tym jedna nowa i musiałem zaczynać wszystko od początku. Byłem zdruzgotany niemożnością podjęcia systematycznej pracy i nabierałem przekonania, że należy zaprzestać tej daremnej działalności. Jednak szybko zrozumiałem, że to nie ja, lecz mój potwór doszedł do głosu. Mówię „mój”, bo dosyć często się z nim utożsamiam, uznaję za swego i dopiero, gdy zrobi mnie w konia otwierają mi się oczy. Teraz słyszę jego przymilny szept: „Nie wygłupiaj się, nie marnuj siebie. To wszystko, co usiłujesz robić nie ma przecież głębszego sensu. Widzisz przecież jak zmienił się świat. Spójrz na ich sposób ubierania się i mówienia. Ich naczelną aspiracją jest panowanie nad rzeczami, bo to jest prawdziwa władza nad światem. Oni nie potrzebują żadnej więzi, ani budowania świadomości wspólnoty. Czy nie widzisz jak przetaczają się ulicami zatopieni w siebie, odgrodzeni od świata, jak samotne wieże? Oni to już wiedzą i mają stuprocentową rację, że istnieje tylko materialny świat, o którym śpiewa reklama i mistrzowie polityki. Raj to luksus życia w skonstruowanym przez siebie i szczelnie zamkniętym przed innymi imperium. Czyż nie rozumiesz na czym polega tak ogromne powodzenie serialu typu „Dynastia”? Czyż nie pojąłeś jeszcze, że tylko pełne zaspokojenie zmysłów daje ludziom szczęście? Naucz ich jak korzystać z własnej mocy, by władać innymi. Jak sprawić, by świat legł im u stóp. Oni potrzebują jedynie zaspokojenia wiecznie nienasyconego instynktu zdobywców. Czy tego jeszcze nie rozumiesz, że wszędzie konieczne są ofiary, by zbliżyć się do „światła”? Czyż nie stało się to jeszcze dla ciebie jasne, że przeważająca część tych ludzików to niewolnicy, których jedynym powołaniem jest służenia zdobywcom? Po cóż więc odblokowywać ich, zachęcać do pseudo pracy dla jakiejś tam „jedności” w poszukiwaniu jakiegoś tam „absolutu”, którego nikt nigdy nie widział. Daj im raczej receptę jak poczuć się silnym i z nędznego niewolnika przedzierzgnąć się w zdobywcę. Ucz ich okrucieństwa i bezwzględności, bo na piekielnie trudnej drodze do sukcesu cel uświęca środki”.
Tu zamilkł, chociaż miałem wrażenie, że chciałby coś jeszcze powiedzieć, ale zorientował się, że jestem zbyt czujny i obserwuję go z perspektywy, która nie daje mu żadnych szans. Nie pozostało mu nic innego jak poszarpać mną z bezsilnej wściekłości i rozwiać się w nicość.
Tak przetrzymałem chwilę ogromnej słabości i wytrwałem w moim postanowieniu budowania więzi i wspólnoty między ludźmi. Muszę jednak stać się mistrzem walki z potworem, poznać wszystkie jego sztuczki i podstępy. Wiem już, że uaktywnia się on zawsze wtedy, gdy załamuje się życiowa perspektywa. Wtedy twoja ręka wyciąga się po byle ochłap i wystarczy skosztować ten spadający z nieba „rajski owoc”, by zapomnieć o naszym oryginalnym pochodzeniu i powinności w poszukiwaniu samego siebie. Ruszam więc do walki. Jeszcze dzisiaj muszę pozyskać ludzi, którzy staną się moimi sprzymierzeńcami.
Sam jestem zbyt słaby. Musi nas być więcej.
Be the first to comment.