Pjana
Pjana
kraków w odnowionej sukience tynków szklący bankami
płacze dziewczynka na ulicy małoletnia prostytutka
kobieta z kartką u szyi wygląda na alkoholiczkę
ma takie podkrążone oczy pewnie dorabia w bramie
całkiem nieźle ubrana choć to o niczym nie świadczy
szmateksy niepostrzeżenie zacierają granice ubóstwa
niech pan jej nic nie daje za rogiem stoi jej bryka
letni wieczór na szewskiej z mariackiej dochodzi hejnał
w mojej głowie tętnią niekończące się hordy
dziewczynce podkładam nogę wali w rekonstrukcję szyn
niewidzialny tramwaj przecina przezroczyste ciałko
zbliżam się do kobiety dyskretnie odbezpieczam sprężynę
zdziwiona osuwa się po murze monety kapią na bruk
potrząsam puszką i krzyczę wspierajcie zabytki krakowa
wieczorem w wiekowym pubie siedzę sączę guiness
z sąsiedniego mackwaka zalatuje smażony olej
na kamienicy bilboard wuj donald ponad wszystko
on wie że prawdziwa sztuka wymaga przekraczania granic
mam wizję w miejsce srających gołębi kaczor ponad miastem
kwacze zamiast hejnału i nie wiem już czy ten sen się skończy
póki siódmy guiness wirtualna piana cieknie z pyska smoka