Poemat
POEMAT
chciałbym napisać
niekończący się poemat
dla mojej córki Agnieszki
dla mojej żony Barbary
dla syna mojego Piotra
pierworodnego
dla suki Pusi z przepukliną
dla telefonu Panasonic
dla biurka ze sklejki
dla podłóg z desek sosnowych
dla ojca Bogusława który odszedł
dla matki Nadziei która jest
dla ścian oblepionych książkami
dla książek trapionych przez mole
dla myszy gryzionych przez czas
dla okna przez które wyglądam
dla drzwi co nie stały się bramą
dla ziemi wilgotnej i żyznej
dla słońca choć czasem pali
dla trawy bawiącej na skwerku
dla dzieci rosnących na trawie
dla ludzi walących się z nudów
dla mnichów gryzących się w ciszy
dla świrów sunących w podskokach
dla glisty ryjącej w ziemi
dla zsypu w którym jest wszystko
dla butów które mnie gniotą
dla skrzydeł których zazdroszczę
powietrza którego brakuje
dla wszystkich trucizn świata
nierządnic złodziei morderców
cholery dżumy kiły
dla niepokornej gwiazdy AIDS
dla Śmierci
Nicości
Pełni
Miłości
Nadziei
dla Nienawiści
Noża i Chleba
Krwi i Wódki
POEMAT który upada
poemat który się gryzie
Powstaje Zanika Się Pręży
Niech trafi go szlag
Niech błogosławi go cisza
Amen
dla pełni
dla pełni
jest coś czego nie potrafię
ogarnąć
ani dotknąć
coś budzi moje przerażenie
chroniczny brak
niemożność
patrzę w doskonałość promienia
przeciskającego się poprzez story
moje myśli lgną do światła
ciężkie jak nóż
opadły na dno niewidocznej rzeki
coś
szeleści we mnie
przypomina szmer traw
skargę skrzypiących drzew na zboczu góry
codzienną modlitwę jaszczurki zwinki
zadekowanej wśród kamieni
to światło dotyka bolesnych miejsc
we mnie
który trwam
bojąc się dotknąć
siebie
wróć do POEMAT
dla nicości
dla nicości
nicość nie potrzebuje niczego
zadowala się pustką
żywi odpadami
nie wydaje owoców
nie wydaje na potępienie
nie współpracuje z żadnym rządem
nie kokietuje terrorystów
obce jej są pary
zdrada – zaufanie
nienawiść – miłość
nie napina się pomiędzy
jest swobodna
beztroska
twórcza
żyje tam gdzie zapragnie
choć pragnień nie posiada
zasiedla się byle gdzie
choć nie zna geografii
ani czasu
zazdrości
pazerności
nie bije się o rzeczy
nie mówi tak
nie mówi nieA ja ukrywam pustkę
mieszkającą w moim sercu
wątrobie
trzewiach
wstydzę się być narzędziem
w niewidzialnych rękachtak chciałbym być kimś
wróć do POEMAT
dla…
dla…
dlaczego mnie budzisz
odbierasz sen brzytwą świtą
podparta zużytą metaforą
jakbyś była staruchą
a ty przecież jesteś
tak żądna życia
mało ci mnie
łakniesz innych
dotykasz paluchami
ciał pięknych i młodych
robisz z nimi
wszystko
orędowniczko wolnej miłości
dziwko beznamiętna
patrzysz w oczy wbijając nóż w krocze
nie rani cię mój krzyk
strach
błaganie
złorzeczenia
nie słyszę cię
nie widzę
nie czuję
nienawidzę
cię
a nie mogę się oprzeć
Czy to ty?
wróć do POEMAT
dla niepokornej gwiazdy AIDS
dla niepokornej gwiazdy AIDS
niepokorna gwiazdo AIDS
powiedz o co ci chodzi
wpychasz się tak nachalnie
między uda kochanków
zatruwasz pot i ślinę
jakoby ich akt strzelisty
nie był instancją oczyszczenia
łopotem znużonych ciał
ponad lękiem i bólemgdy zagłębieni w siebie
posłuszni falowaniu
olśnieni błyskawicą zespalamy siebie
czyżby tylko rozpacz kierowała nami?
czyżby Bóg się odwrócił od naszego spełnienia?GWIAZDO!
ty zmąciłaś ten czas
która łamiesz nasze oczy zęby serca brzuch
napinasz stopy i dłonie do granic przerażenia
przez ciebie wszystko wypada nam z rąk
kto postawi cię przed trybunałem zbrodniarko z zaświatów?A jeśli jesteś strażniczką czystości której nie zdołaliśmy pojąć
gdy nasze ręce i usta tak bardzo lgną do siebie
z rozkwitającymi w nieskończoność źrenicami
nieustraszeni trwamy twarz w twarz z pustką
pragniemy ocalić coś
czego być może już nie ma?wróć do POEMAT
dla nierządnic
dla nierządnic
nierządnice ukazują oblicze
z perspektywy underground
pod warstwą pudru nie widać
drobnych drgnień
szminka nadaje wargom
pożądany wyraz
nożyce ud strzygą rzeczywistość
plastikowe łydki kreują koniunkturę
kosmicznego wzwodu
oh my sweet lord
wahadłowce challenger
z ogromnym powodzeniem
wcielają się w ruchome wychodki
przynosząc ulgę biznesmenom oraz innym
penetrotorom nowego świata wyrastają ponad
dekadencką epokę sraczy z wyciętymi sercamicóż, genitalia jak sztandary
powiewają nad miastami produkują
wiatr z takim wwwizgiem
wywizguje tęsknotę do drewna
ku chwale bezpłciowego plexiglasu
w kokonie truskawkowej prezerwatywy
trzepocze miażdżony do wewnątrz
tę ze wszechmiar oczekiwaną
przez poetów opiewaną
przez proroków wyglądaną
implozją sercawróć do POEMAT
dla butów które gniotą
dla butów które gniotą
moje buty
dziękuję że mnie nosicie
zastąpiłyście mi parę skrzydeł
dziwię się że jesteście takie wierne
jakbym był aniołem
a jestem tylko śmiertelnikiem
moje stopy potrzebują was
są wam wdzięczne za ochronę i lot
dziękuję w ich imieniu waszym noskom, językom, podeszwom
bez was trudno byłoby żyć
moje wszystkie części dzięki wam
podążają w jakiej takiej harmonii
w codziennej drodze do przeznaczenia
a to może być przypadkowe spotkanie
z kimś kto naprawdę wie czego chcą części
mojego ciała i kto jest ich dyrektorem
i nie podpiera się wyrocznią internetu
ani bankowym galopującym rachunkiem
moje nieśmiertelne buty to nie żart
ja rzeczywiście wierzę w sens gdy sznuruję was co rano
i przytupując skocznie wyruszam na łów
wróć do POEMAT
dla zsypu w którym jest wszystko
dla zsypu w którym jest wszystko
czerwona kokardka utytłana w majonezie
miś z wydrapanymi oczami rozdarty krawat
tenisówki tłustymi wargami wołające j e ś ć
nastroszony szkielet parasola wtc
wypłowiały garnitur bez głowy
rajstopy z których nikt się nie wyzwoli
sparciała piłka obok świeżych jeszcze skórek
pomarańczy brunatna siatka
zmasakrowana książka z twardym grzbietem
bluzeczka nie zapięta pod szyją
prezerwatywa napisem love not war
stringi znające tajemnice niejednej półkuli
niebieski dziewiczy notatnik OK. O guzika
kawałek rury dykty druciane okularki johna lennona
ze złamanym zębem słuchawka z przełomu lat z przewodem oplątanym wokół czegoś
jakaś deska cegła kartka strzęp sierści przyklejony do szarego pudełka
kółko.
wróć do POEMAT
dla glisty ryjącej w ziemi
dla glisty ryjącej w ziemi
dla ciebie ryjąca w ziemi
bezimienna bohaterko
spadkobierczyni homera
utytłana w glinie
wiercisz podziemne korytarze
w płaszczu śluzu
oczyszczasz skórę ziemi
lecz nikt cię nie docenia
nie nadajesz się na spaghetti
przyglądają ci się z pogardą
władcy tego świata
czasem przecięta szpadlem
odradzasz się jak feniks
poetko podskórnego królestwa
wciąż ślesz do mnie poematy
na falach ziarnistej czułości
kołyszesz wielością bioder
otaczasz tajemnicą pierścieniO dżdżownico
dostojna lumbricis terrestris
czym byłby świat bez ciebie
pełzająca grafini
tak odmienna od węży
unoszących się pychą
skromna sługo atlasa
potomkini tytanów
spraw bym nie zapomniał
zapachu rodzącej ziemi
brzemienna dziewico
turbino powietrzatrwaj
wróć do POEMAT
dla świrów sunących w podskokach
dla świrów sunących w podskokach
świrom sunącym w podskokach
daję popalić absurdu
braku konsekwencji
mleka rozdwojonych konstrukcji
melasy zawikłań
ścian do walenia łbem
kibli z wodą kryniczną
napełniam ich niezgłębionym
idiotyzmem świata
pychą polityków
pokorą mnichów
sławą aktorów
szczerością prostytutek
celnością laserów
pustką sal koncertowych
rykiem obietnic
szeptem gróźb
gdy zlani potem
zmieniają się w wulkany
chwalę kaftany bezpieczeństwa
ciszę lśniących korytarzy
bezradność doktorów
szaleństwo pielęgniarek
estetyzm salowych
samobiczowanie drzew jesiennych
za oknem
A ponad wszystko urodę
drzwi bez klamek i pogodę
śmierci która łagodzi
nastraja pozytywnie do trudów
psychoterapii
ocala nas