RSS Feed
września 10
29

dla niepokornej gwiazdy AIDS

Posted on Czwartek, wrzesień 10, 2009 in dla niepokornej gwiazdy AIDS

dla niepokornej gwiazdy AIDS

niepokorna gwiazdo AIDS
powiedz o co ci chodzi
wpychasz się tak nachalnie
między uda kochanków
zatruwasz pot i ślinę
jakoby ich akt strzelisty
nie był instancją oczyszczenia
łopotem znużonych ciał
ponad lękiem i bólem

gdy zagłębieni w siebie
posłuszni falowaniu
olśnieni błyskawicą zespalamy siebie
czyżby tylko rozpacz kierowała nami?
czyżby Bóg się odwrócił od naszego spełnienia?

GWIAZDO!
ty zmąciłaś ten czas
która łamiesz nasze oczy zęby serca brzuch
napinasz stopy i dłonie do granic przerażenia
przez ciebie wszystko wypada nam z rąk
kto postawi cię przed trybunałem zbrodniarko z zaświatów?

A jeśli jesteś strażniczką czystości której nie zdołaliśmy pojąć
gdy nasze ręce i usta tak bardzo lgną do siebie
z rozkwitającymi w nieskończoność źrenicami
nieustraszeni trwamy twarz w twarz z pustką
pragniemy ocalić coś
czego być może już nie ma?

wróć do POEMAT
września 10
35

dla nierządnic

Posted on Czwartek, wrzesień 10, 2009 in dla nierządnic

dla nierządnic

nierządnice ukazują oblicze
z perspektywy underground
pod warstwą pudru nie widać
drobnych drgnień
szminka nadaje wargom
pożądany wyraz
nożyce ud strzygą rzeczywistość
plastikowe łydki kreują koniunkturę
kosmicznego wzwodu
oh my sweet lord
wahadłowce challenger
z ogromnym powodzeniem
wcielają się w ruchome wychodki
przynosząc ulgę biznesmenom oraz innym
penetrotorom nowego świata wyrastają ponad
dekadencką epokę sraczy z wyciętymi sercami

cóż, genitalia jak sztandary
powiewają nad miastami produkują
wiatr z takim wwwizgiem
wywizguje tęsknotę do drewna
ku chwale bezpłciowego plexiglasu
w kokonie truskawkowej prezerwatywy
trzepocze miażdżony do wewnątrz
tę ze wszechmiar oczekiwaną
przez poetów opiewaną
przez proroków wyglądaną
implozją serca

wróć do POEMAT
września 10
34

dla butów które gniotą

Posted on Czwartek, wrzesień 10, 2009 in dla butów które gniotą

dla butów które gniotą

moje buty
dziękuję że mnie nosicie
zastąpiłyście mi parę skrzydeł
dziwię się że jesteście takie wierne
jakbym był aniołem
a jestem tylko śmiertelnikiem
moje stopy potrzebują was
są wam wdzięczne za ochronę i lot
dziękuję w ich imieniu waszym noskom, językom, podeszwom
bez was trudno byłoby żyć
moje wszystkie części dzięki wam
podążają w jakiej takiej harmonii
w codziennej drodze do przeznaczenia
a to może być przypadkowe spotkanie
z kimś kto naprawdę wie czego chcą części
mojego ciała i kto jest ich dyrektorem
i nie podpiera się wyrocznią internetu
ani bankowym galopującym rachunkiem
moje nieśmiertelne buty to nie żart
ja rzeczywiście wierzę w sens gdy sznuruję was co rano
i przytupując skocznie wyruszam na łów

wróć do POEMAT
września 10
28

dla zsypu w którym jest wszystko

Posted on Czwartek, wrzesień 10, 2009 in dla zsypu w którym jest wszystko

dla zsypu w którym jest wszystko

czerwona kokardka utytłana w majonezie
miś z wydrapanymi oczami rozdarty krawat
tenisówki tłustymi wargami wołające j e ś ć
nastroszony szkielet parasola wtc
wypłowiały garnitur bez głowy
rajstopy z których nikt się nie wyzwoli
sparciała piłka obok świeżych jeszcze skórek
pomarańczy brunatna siatka
zmasakrowana książka z twardym grzbietem
bluzeczka nie zapięta pod szyją
prezerwatywa napisem love not war
stringi znające tajemnice niejednej półkuli
niebieski dziewiczy notatnik OK. O guzika
kawałek rury dykty druciane okularki johna lennona
ze złamanym zębem słuchawka z przełomu lat z przewodem oplątanym wokół czegoś
jakaś deska cegła kartka strzęp sierści przyklejony do szarego pudełka
kółko.

wróć do POEMAT
września 10
42

dla glisty ryjącej w ziemi

Posted on Czwartek, wrzesień 10, 2009 in dla glisty ryjącej w ziemi

dla glisty ryjącej w ziemi

dla ciebie ryjąca w ziemi
bezimienna bohaterko
spadkobierczyni homera
utytłana w glinie
wiercisz podziemne korytarze
w płaszczu śluzu
oczyszczasz skórę ziemi
lecz nikt cię nie docenia
nie nadajesz się na spaghetti
przyglądają ci się z pogardą
władcy tego świata
czasem przecięta szpadlem
odradzasz się jak feniks
poetko podskórnego królestwa
wciąż ślesz do mnie poematy
na falach ziarnistej czułości
kołyszesz wielością bioder
otaczasz tajemnicą pierścieni

O dżdżownico
dostojna lumbricis terrestris
czym byłby świat bez ciebie
pełzająca grafini
tak odmienna od węży
unoszących się pychą
skromna sługo atlasa
potomkini tytanów
spraw bym nie zapomniał
zapachu rodzącej ziemi
brzemienna dziewico
turbino powietrza

trwaj

wróć do POEMAT
września 10
18

dla świrów sunących w podskokach

Posted on Czwartek, wrzesień 10, 2009 in dla świrów sunących w podskokach

dla świrów sunących w podskokach

świrom sunącym w podskokach
daję popalić absurdu
braku konsekwencji
mleka rozdwojonych konstrukcji
melasy zawikłań
ścian do walenia łbem
kibli z wodą kryniczną
napełniam ich niezgłębionym
idiotyzmem świata
pychą polityków
pokorą mnichów
sławą aktorów
szczerością prostytutek
celnością laserów
pustką sal koncertowych
rykiem obietnic
szeptem gróźb
gdy zlani potem
zmieniają się w wulkany
chwalę kaftany bezpieczeństwa
ciszę lśniących korytarzy
bezradność doktorów
szaleństwo pielęgniarek
estetyzm salowych
samobiczowanie drzew jesiennych
za oknem
A ponad wszystko urodę
drzwi bez klamek i pogodę
śmierci która łagodzi
nastraja pozytywnie do trudów
psychoterapii

ocala nas

wróć do POEMAT
września 10
47

dla trawy bawiącej na skwerku

Posted on Czwartek, wrzesień 10, 2009 in dla trawy bawiącej na skwerku

dla trawy bawiącej na skwerku

na pastelowej skórze ziemi
światło się ściele
źdźbła trawy drżą na wietrze
upojone kroplami rosy
są takie sentymentalne
heroiczne w swojej wiotkości
pręgowane królewiątka deptane stopą przechodnia
podnoszą się wzbudzając podziw
gdy wypalone nikną
ziemia przygląda mi się oczodołem
czuję się głupio
bo nie wiem gdzie ich szukać
gdy szpadlem delikatnie
nacinam skórę mojej ziemi
patrząc w plątaninę białych nitek
czuję jak rosną z niewiadomych głębi
moje trawy, drzewa moje gołębie
nacinam rękę jak gałąź
krew miesza się z czernią
i wierzą w zmartwychwstanie traw
dotkniętych głupotą wandala
wierzę w drzewa trzaskające w ogniu podpalaczy
gdy snują opowieść o powrocie do ociemniałych gniazd
wierzę w przywracanie wzroku – w nieśmiertelność nierealnych źdźbeł
targanych wichurą

wróć do POEMAT
września 10
34

dla ziemi wilgotnej i żyznej

Posted on Czwartek, wrzesień 10, 2009 in dla ziemi wilgotnej i żyznej

dla ziemi wilgotnej i żyznej

żyję dla ciebie ziemio
która zabrałaś mojego wujka bolka
czy jesteś zadowolona z jego ciała?
ja jestem znacznie chudszy
nie wiem czy zadowolą cię moje sterczące gnaty
chociaż tyję tu i ówdzie na twoja chwałę
być może nie będzie tak źle
dla twoich robaków i kretów
ryjących podziemne tunele
nie mam nic przeciwko temu
by rozpaść się definitywnie w pył
podobno z niego produkujesz gwiazdy
które wypluwasz w przestrzeń
poza tym istnieje nic czyli niebo
o tym wiedzą coś korzenie kwiatów i drzew
lecz nie chcą ze mną porozmawiać
kołyszą mnie tylko do snu kiedy ja nie chcę spać
natarczywie napełniają mnie kolorami
gdy w istocie jestem szary jak ty
powstałem z ciebie i tak trudno mi sobie wyobrazić
coś więcej niż nietrwały kształt podległy filozofii rozpadu
Czy twoje śpiewające o wolności ptaki to fikcja?
A ta przestrzeń?
Czy ona też kryje w sobie coś czego nie ma?

wróć do POEMAT
września 10
45

dla drzwi co nie stały się bramą

Posted on Czwartek, wrzesień 10, 2009 in dla drzwi co nie stały się bramą

dla drzwi co nie stały się bramą

niebieskie płomyki sukienki
uciekające stopy gdzieś
nad brzegiem rzeki
na szarych kamieniach
wycinek rzeczywistości
w krzyku mew coś się zaczyna
kto wie czy miłość nie przerodzi się w śmierć
czy twoja czuła dłoń nie okaże się
pętlą

nasze dzieciństwo młodość oddalają się
cóż znaczy to więdnące ciało
ten wonny kuszący kwiat który znika
wysychające źródła twoich oczu nie kłamią
suchość skrzeczy na miarę śmierci
lecz śmierci nie ma i tylko to
czego doświadczam naprawdę
pozwala mi żyć

wróć do POEMAT
września 10
30

przeciskał się przez nie wiatr

Posted on Czwartek, wrzesień 10, 2009 in przeciskał się przez nie wiatr

dla okna przez które wyglądam

okno przez które wyglądam
bezdźwięczny wiatr za szybą
wyginające się gałęzie drzew
przelatujące w ciszy ptaki
odległe ciepło słońca
czerwony unoszący się pył
wirujące piórko

przecież poza pokojem tym jest
wieczna wojna gatunków
wierzb płaczących mikrobów
JA to tylko wyobraźnia
a co tak naprawdę zostaje
w błoniastej dłoni bobra
w grzechotce grzechotnika
w filozofii komara widliszka

gdy wodospady milkną
krajobraz staje się księżycowy
to tylko miejsce spoczynku
szarych amorficznych kamieni
miejsce świętej pamięci
wilgotnych różanych płatków
na rozczochranej ciepłej trawie
pod stopami zbliżających się do siebie
kochanków

wróć do POEMAT